Dynia, czyli krakowskie spotkanie robótkowe
Wreszcie udało mi się na nie dotrzeć. Na początku czułam się jak świeży szczypior, w czym zapewne miało udział moje samopoczucie - katar, okrutny ból głowy i chrypa, która skutecznie zastąpiła mój głos ;) Było głośno, kolorowo i bardzo sympatycznie. Kolejne spotkanie już 4 czerwca.
Okropnie żałuję,że miękkości tych włóczek nie możecie poczuć przez monitory Waszych komputerów...
Okropnie żałuję,że miękkości tych włóczek nie możecie poczuć przez monitory Waszych komputerów...
Zazdroszczę tych spotkań<szkoda że nie można pomacać (WŁÓCZKI)przez monitor.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńjak to nie możemy ;) czujemy czujemy i zazdrościmy takich spotkań - przynajmniej ja ;) :)
OdpowiedzUsuńJa wybieram się od lat i nie mogę dotrzeć. To zawsze w sobotę a wyjeżdzam na wioskę, szkoda.
OdpowiedzUsuńA nie nie było :(
OdpowiedzUsuńByło bardzo fajnie! Ja też byłam po raz pierwszy :-)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAgata
Fajna foto-relacja musiało być super
OdpowiedzUsuńA w lipcu coś będzie?Bo wtedy dopiero będę mogła?Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńps.ja mam bujną wyobraźnię i czuję je nawet przez monitor
malaala - nie wiem, niestety nic o lipcu. Na pewno zamieszczę tu relację z czerwcowego:)
OdpowiedzUsuńAna - zapraszamy!Im nas więcej, tym lepiej :)
Anie - chyba macie rację, te wełenki naprawdę wyglądają tak,że bez "macania" czuć, jakie są mięciutkie
Klikaf - oby do czerwca!
eve-jank - było super:)
A tym, co aktualnie na drutach pochwalę się w poście późniejszym...
Witam,
OdpowiedzUsuńCzy mogłaby mi Pani udzielić informacji odnośnie czerwcowego spotkania?
Super było i moje serduszka widzę :) już na ukończeniu są to może na spotkanie przyniosę gotową Gretę .
OdpowiedzUsuń