Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Dzierganie z książką w tle

Obraz
Po ostatnim poście postanowiłam się poprawić i pisać częściej. Dobrze, że na drutach królują "małe formy grzewcze" w postaci czapek, więc jest co pokazać ;)   Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Męża mam naprawdę cierpliwego, nie narzeka, że włóczka czyha na niego za każdym rogiem ;) Czasem tylko marudzi, kiedy zacznę za dużo drutowych projektów i biorę się np. za robienie kartek. Czemu się chyba dziwić nie muszę. Jakiś czas temu moja siostra poprosiła mnie o czapkę. Kryterium wyboru było bardzo czytelne: "bez dziur". Podesłałam jej kilka wzorów i ona wybrała akurat ten... W sumie mnie też zdążył wpaść w oko i dziś nabrałam oczka na swoją wersję. Siostra przy okazji pomaga mi pozbyć się zapasów włóczkowych :) Wprawdzie na początku kategorycznie zapowiedziała, że przecież sobie coś kupi, ale po "okazaniu", w którym brała udział, skapitulowała. I dzięki temu moja szafa jest szczuplejsza o pół motka czegoś. Banderoli brak, wiem, że to jakaś mieszanka

wspólne dzierganie i czytanie

Obraz
Ha! Wygląda na to, że w jednym poście będą dwie akcje.  Zanim jednak pojawią się zdjęcia - horror dziewiarki.  W ubiegłym tygodniu Mąż mój szanowny miał urlop, ja natomiast pokornie podreptałam do pracy. Koło południa zadzwonił do mnie (na telefon służbowy) i głosem, którego wolałabym nie pamiętać, powiedział: "Kochanie, stała się rzecz straszna". - Nogi się pode mną ugięły, ale dałam mu szansę na rozwinięcie tematu. - "Bo Ty sobie coś dziergasz... i zostawiłaś robótkę w salonie, na kanapie... a moje spodnie mają rzepy... i Twoja robótka przyszła za mną do kuchni... i chyba coś Ci sprułem, bo to w kuchni wygląda jak rękaw". Wierzcie lub nie, w połowie wypowiedzi pokładałam się ze śmiechu. A jednocześnie, co muszę przyznać, rozczuliło mnie, że mój Mąż tak się przejął ewentualnym spruciem robótki. To, co jako domniemana czapka "poszło" z nim do kuchni, to czapka dla mojej siostrzenicy, którą dziergałam, prując jednocześnie pierwszą wersję Harvesta. Dz

wspólne czytanie i dzierganie

Obraz
Zanim jednak przejdę do czytania, tak wygląda w sweterku pokazywanym we wcześniejszym poście jego nowa właścicielka. Tak... coś jak znikający punkt ;) Pozostałe zdjęcia są prezentacją uzębienia ( na razie szczątkowego) lub prób wlezienia na ciotkę, która po zapytaniu latorośli: "A mogę Ci zrobić zdjęcie?", usłyszała od Juniorki: "Taaa", po czym postanowiła zdjęcie zrobić. Juniorka trafiła się nam ruchliwa, więc zdjęcia z pozycji dywanu wydały mi się najodpowiedniejsze, a dla małej były oczywistym zaproszeniem do zabawy. Nic to - ważne, że sweterek jeszcze ma luz, więc trochę w nim pochodzi. A teraz czas na książkę :) Sporo udało mi się ostatnimi czasy przeczytać, czasem niestety kosztem dziergania. Mimo kolejnych prób zaprzyjaźnienia się z audiobookami, ciągle między nami nie ikrzy, więc myślę, że pozostanę przy słowie pisanym.  Dziś na tapecie Zaginiona dziewczyna autorstwa Gillian Flynn. To trzymający w napięciu thriller, opowiadający o poszukiwaniach mło

sweterek

Obraz
Dziękuję za komentarze pozostawione pod ostatnim wpisem, teraz czekam na zdjęcie sukieneczki i czapeczki na modelce i mam nadzieję, że niebawem je dostanę.  Wczoraj udało mi się skończyć kolejnego UFOka. Choć sweterek z tych bardzo "ekonomicznych", to jednak po skończeniu korpusu dopadła mnie niemoc. Tak, tak...rękawy... Przez pewien czas sweterek funkcjonował jako jednoręki bandyta, bo podejrzewałam, że taki raczej nie zostałby zaakceptowany. ;) Wczoraj na szczęście złapałam za druty i skończyłam rękaw nr 2. Szybko go wyprałam, przyszpiliłam, wysuszyłam i może zostać wręczony nowej Właścicielce. Wzór: Flax duetu Tin Can Knits, z małymi modyfikacjami w postaci rękawów 3/4 oraz oczek przekręconych w ściągaczu Włóczka: Alize Baby Wool, 3 motki po 50 g Druty: KP 2,75 oraz skarpetkowe z Lidla 2,5 Mam nadzieję, że dwa posty z tego tygodnia nie oznaczają, że znów zniknę na 2 miesiące... Na drutach sweter dla mnie, rozmiar już nieco większy ;)

komplecik

Obraz
Od ostatniego posta minęły ponad dwa miesiące. Nie znaczy to jednak, że nie czytałam Waszych blogów - czytałam, a jakże, tylko nie zostawiałam śladów swoich wizyt.  Sporo się działo, był długaśny urlop z krótkim wypadem do Szklarskiej Poręby (góry w deszczu nie są dobrym miejscem), był jeszcze krótszy pobyt w Jerozolimie (ach, jakże chciałabym tam wrócić), była w końcu intensywna praca, która skutecznie wyeliminowała chęć włączania laptopa po powrocie do domu. Dziś krótko - moje koleżanki "sprzedały" jednej pani informację, że robię na drutach. Pani poprosiła mnie o wydzierganie czapeczki do chrztu dla jej wnusi. Kolejnego dnia do czapeczki dołączyła sukieneczka. Wybór padł na ten wzór , który zresztą jakiś czas temu można było podziwiać u Pimposhki . Jakimś cudem udało mi się przekonać babcię do prostego udziergu. Ale swoje dodała - uparła się przy różyczkach, przeboleć tego nie mogłam, ale ostatecznie wydaje mi się, że nie był to zły pomysł.  Zdjęcia komórcz

przed urlopem

Obraz
Czy pamiętacie, kiedy po raz pierwszy pisałam o tym, ze dziergam Gemini? Nie? Ja też nie ;) Prawdziwą męczarnią były ostatnie 3 tygodnie, kiedy to do skończenia wystarczyło zrobić listwę, a ja po kilkunastu godzinach w pracy najnormalniej w świecie nie miałam sił, by dziergać. Ale na szczęście bluzeczka skończona, noszona i już przeze mnie lubiana. Nawet mój Mąż nie narzeka, że znów mam na sobie włóczkę ;) Wczoraj zaczęłam urlop... mam nadzieję, że ładna pogoda jeszcze z nami zostanie i że tę moją bawełnę jeszcze w tym roku będę mogła założyć. A oto i ona: prawie jak Mary Poppins ;) A że druty nie mogą leżeć bezczynnie, to już nabrałam oczka na sweterek dla siostrzenicy, połowa za mną. Dobrze, że tym razem to rozmiar ekonomiczny :) Wracam do dziergania, papa!

wspólne czytanie i dzierganie

Obraz
Czy ja kiedyś się nie spóźnię? Wczoraj byłam święcie przekonana, że nie mam ani krzty siły, by usiąść przy laptopie i cokolwiek napisać. Dziś, choć chyba sił jeszcze mniej, postanowiłam się nie dać :) Od ostatniego postu niewiele się zmieniło, na drutach wciąż Gemini, bo prułam po raz trzeci! Ale tak to już jest, jak się jest upartą kozą ;) Na szczęście doszłam już z sobą do porozumienia i teraz wszytko jest OK, a bluzeczka prezentuje się tak: Doszłam ostatnio do wniosku, że nie umiem robić kolorowych zdjęć...nie wiem, dlaczego, ale zawsze wychodzą mi znacznie gorzej niż te czarno-białe. Czytam teraz "Białe trufle". Pamiętam, że kiedy weszły na rynek wydawniczy, chciałam je mieć natentychmiast. Nie udało się, więc kiedy tylko zobaczyłam książkę w bibliotece, to, choć zdrowy rozsądek podpowiadał, że najpierw powinnam przeczytać te, które pożyczyłam lub kupiłam wcześniej, to na podpowiedziach się skończyło. Nie umiem się jednak skupić na tej książce, coś mi w niej nie p

wspólne czytanie i dzierganie - w sobotę

Obraz
Dwa tygodnie temu odgrażałam się, że na urlopie to będę się lenić do woli! Taa... Z planów wyszło to, co zwykle, czyli wielkie NIC. W dodatku praca mnie prześladowała przez prawie cały ten czas. Z dziergania nie miałam właściwie ani rządka, choć podejrzewam, że prułam pierwszą wersję Gemini , które obecnie na drutach. Udało mi się natomiast trochę poczytać, na szczęście nie tylko w ramach drugiej pracy. :) W życiu nie czytałam żadnej książki Nory Roberts, skusiłam się jednak na jej "Port macierzysty" w trakcie ostatnich odwiedzin w mojej ulubionej krakowskiej Taniej Książce ( to ta przy ul. Grodzkiej, za arkadami, w stronę Wawelu). Rzadko wychodzę stamtąd z pustymi rękami, czasem kupię też coś Rożkowi, ale to naprawdę czasem, bo choć wiem, jakie książki czyta, jest szansa, że nie trafię do końca w jego gust. Najpierw słów parę o "Porcie macierzystym" - jeśli szukacie ciekawej historii z wątkiem kryminalnym, sprawnie opowiedzianej - jest to książka dla Was. Głów

wpólne dzierganie i czytanie

Obraz
Ha, wierzyć się nie chce! Drugi post w tym samym tygodniu! Kochane, skończyłam kocyk, który dziergałam od marca (tak, wiem, w tym czasie można by wydziergać pewnie pięć takich, ale ja tempo mam ślimacze). Wyprałam go w niedzielę, ręcznie, choć to tylko zacny akryl... Dziś rano ciągle był mokry - wyobrażacie to sobie? Na szczęście do jutra doschnie i będę mogła go wysłać. Ciekawa jestem niezmiernie reakcji przyszłych Rodziców na tę niespodziankę :) Czytam teraz "Zaginionych". Po pierwszych stronach miałam w głowie mętlik, nie potrafiłam skupić się na narracji, gdyż jednym z głównych bohaterów książki jest jedenastolatek cierpiący na zaniki pamięci, a autor częściowo ten chaos w jego głowie, ten specyficzny tok myślenia stara się oddać. Barney postanawia pomóc policji w odnalezieniu seryjnego mordercy, którego ofiarami są nastoletni chłopcy. Pomaga mu Lacey, policjantka, która zmaga się z jakąś tajemnicą z przeszłości. Para zaiste ciekawa. Niestety (!) już wiem, że to jedna z

telefon

Miałam dziś w pracy istny sajgon. W sumie, chyba się już do takich dni przyzwyczaiłam, bo działam w tym trybie od połowy listopada i nic nie wskazuje na to, by miało się uspokoić choć trochę. Dlatego z wielką radością odebrałam telefon od Męża, który cholernie poważnym głosem, takim, co to nie wróży nic dobrego, powiedział, że ma dla mnie bardzo ważną wiadomość. Nogi się pode mną ugięły, bo wystraszyłam się, że coś stało się komuś z moich najbliższych. Nie pamiętam, co mu odpowiedziałam, ale usłyszałam od niego "KOCHAM CIĘ".   No. Fajnie, nie?

jestem kryminalistką

Obraz
No, nie da się ukryć. A wszystko dlatego, że pasjami wręcz czytuję kryminały. Tak mnie nazwała koleżanka z pracy i całkiem mi się określenie podoba. :-) Na drutach ciągle kocyk, zaczęłam wprawdzie bluzkę dla siebie na lato, ale chyba zmienię koncepcję. Ehh, cała ją. Bardziej niezdecydowaną już chyba być nie można. Czytam sobie teraz SKAZANĄ autorstwa Hannah Kent, fabularyzowana opowieść o ostatniej kobiecie na Islandii skazanej na śmierć. Nie powiem, by była to lekka lektura. Nie dość bowiem, że przedstawia uczucia i emocje bohaterów- zarówno tytułowej Skazanej, Agnes, jak i rodziny, która ma się nią zajmować w czasie oczekiwania na wykonanie wyroku śmierci, to jeszcze niestety opisuje realia życia w tym niełatwym klimacie, nie stroniąc od opisów realistycznych, a czasem wręcz naturalistycznych. Ale muszę przyznać, że mnie wciągnęła. A dziś kupiłam sobie kolejny kryminał, książkę S.J.Bolton ZAGUBIENI - o morderstwach kilkunastoletnich chłopców. Ściskam Was serdecznie, mając na

zakaz narzekania

Rzeczony zakaz obowiązuje od dziś, bezterminowo. Zauważyłam bowiem, że ostatnio coraz częściej włącza mi się marudzenie - nie wiem, czy to skutek nadmiaru pracy, braku słońca, czy czegośkolwiekinnego, ale się włącza. Podejrzewam, że brak narzekania wcale nie zmniejszy ilości obowiązków, którymi tak łaskawie obdarza mnie mój szef, ale wierzę mocno, że znów częściej będę się uśmiechać :) Dwuletni Synek mojej koleżanki rozpoznaje mnie jako "Kasię z zębami", bo tak mnie widzi na zdjęciach - i tego się będę trzymać.

wspólne dzierganie i czytanie - po raz kolejny

Obraz
Wiem, ostatnio znów się opuściłam w pisaniu... Tłumaczyć się nie będę, bo to sensu nie ma.  W ostatnią środę..cóż...powoli łapały mnie stany lękowe z powodu tzw. " podwójnej wizytacji", czyli Wielkanocnej Niedzieli, na którą zaprosiliśmy z Rożkiem obie teściowe... W dodatku moja prywatna mama dokonała napadu na moją niezawisłość i tak zmanipulowała, że zdecydowałam się na pieczenie mazurka. A mazurek to takie ciasto, bez którego Wielkanoc byłaby nieważna. No. W dodatku to nie może być mazurek z jakiegoś tam przepisu, to musi być TEN konkretny. Cóż, w niedzielne popołudnie mąż mój oznajmił ze spokojem: "Dobry...w sumie myślałem, że gorszy Ci wyjdzie". Ale - wracając do tematu dzisiejszego postu - dziergam ciągle pasiasty kocyk, minęłam środek, więc robótki zarówno przybywa, jak i ubywa, bo rządki są już znacznie krótsze. Praca nad kocykiem byłyby zapewne bardziej zaawansowane, gdyby nie fakt, że znów złapał mnie skurcz w prawym kciuku, nie wiem, czy to jakiś "

kartki

Obraz
Mam dziś wolne... I co? I od rana na niebie wiszą ponure chmurzyska, dopiero przed chwilką wyszło zza nich słońce. A jak siedzę w pracy, to oczywiście bezczelne słońce kusi, woła, nęci...ehhh ;) Odwiedziłam dziś urząd skarbowy, by wyjaśnić, dlaczego nie jestem w stanie wysłać e-deklaracji. Pani w okienku (zresztą przemiła) podsunęła formularz A4, kazała uzupełnić, a na końcu okazało się, że moje aktualne dane są w systemie od ubiegłego roku... I nikt nie był w stanie powiedzieć mi, dlaczego wyskakuje mi błąd w danych... No nic. Bywa i tak. W ubiegłym tygodniu skończyłam pierwszy rzut kartek wielkanocnych, zamówienie bardzo specjalne, bo od rodziców :) I już ich nie mam. Mamcia zdecydowała się bardzo szybko. Resztę kartek kupiły koleżanki w pracy... i tyle je widziałam ;) Dziś odesłałam poprawioną książkę, czekam na akceptację autorki. I na ewentualne z nią starcie też czekam, bo wiadomo, nikt nie lubi być poprawiany. A oczekiwanie na mail od pani autorki umilą mi drut

skoro środa

Obraz
To oczywiście Dziś mogę pokazać Wam jedynie moją obecną dłubaninkę, o której wspomniałam w ostatnim poście, czyli kocyk dla malucha. Wychodzi mi całkiem zgrabny pasiaczek :) Zdjęcie zrobiłam prawie tydzień temu i od tego czasu nie przybył ani 1 (słownie: jeden) rządek.  Jeśli chodzi o szerokość pasków to, jak widać, o radosna twórczości ;) Kocyka przybyło tak niewiele przez książkę, którą teraz czytam. Choć może trochę z tym czytaniem przesadzam - od kilku dni robię swoją pierwszą korektę, więc się wczuwam niemiłosiernie ;) Z przyczyn oczywistych książki pokazać nie mogę. Przyznam się szczerze, że jeszcze od czasu do czasu budzi się we mnie złośliwa pani od polskiego i mam ochotę napisać autorce jakąś notatkę na marginesie, jak to pisywałam swoim uczniom... Nic z tego, nie wolno, co to, to nie! ;) Jest też i książka, którą tak naprawdę podczytuję, bo jak inaczej nazwać czytanie po kartce od czasu do czasu? To "Klub Dantego" - do zobaczenia tutaj (klik!) . Po

dawno mnie nie było

Obraz
A dzieje się sporo. Przede wszystkim - zakończyła się wymianka u Ani ( klik! ). Jako, że ostatnimi czasy źle działam na sprzęt elektroniczny, zdjęcie prezentu od Ani pożyczam z jej bloga. Memu Mężu najbardziej wpadł w oko Pan Miś, więc Ania nieświadomie przygotowała prezent dla nas obojga :) Bardzo Ci Aniu dziękuję! Jestem bardzo szczęśliwa, że miałam taką parę wymiankową. Mój prezent dla Ani był bardziej...hmm...puchaty :) Przygotowałam bowiem dla niej komin z włóczki Sunny September (uwierzcie mi, chciałam wrzucić Wam zdjęcie poglądowe, ale ona ostała się chyba tylko w takich maleńkich pasmenteriach jak ta, którą mam niemalże po sąsiedzku). Do tego ufilcowałam broszkę, wieki tego nie robiłam, więc aż cud, że nadałam jej jakiś kształt! Dorzuciłam też przydasie - serwetki (bo Ania robi piękne rzeczy w decupażu), włóczkę (bo jej szydełkowe zabawki są zniewalające) i oczywiście słodkości. Mam ogromną nadzieję, że prezent jej się podoba :) Wybaczcie, że zdjęcie nieob

wspólne dzierganie i czytanie, part 2

Obraz
Za wiele dziś nie będzie. Z pokazywanych w ubiegłym tygodniu książek dwie mam za sobą. I muszę przyznać, że " Emma i ja" zrobiła na mnie dużo większe wrażenie, niż czytana przed nią "Szmaragdowa tablica". Czy Wy też tak macie, że w trakcie czytania emocje sięgają zenitu, złościcie się na niesprawiedliwość, nie możecie uwierzyć, że można przejść obojętnie obok krzywdy, zwłaszcza jeśli jest to krzywda dziecka? Przeczytałam tę książkę bardzo szybko, też ze względu na to, że chciałam jak najszybciej poznać zakończenie, którego oczywiście Wam nie zdradzę ;) W planach czytelniczych na pierwszym miejscu są " Małe dzieci ", autorstwa Toma Perrotta, zapowiada się kolejna emocjonująca lektura. Na drutach coś innego niż harvest, co - nie mogę na razie zdradzić, bo to prezent na wymiankę.          Uciekam, umówiłam się z koleżanką na kijki - mam nadzieję, że nie będzie to nasz jednorazowy występ ;) Pozdrawiam Was serdecznie :) Uściski, Kasia

wspólne dzierganie i czytanie

Obraz
W końcu i ja dołączam do tej zacnej grupy :) Tak naprawdę nie wiem, dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej. Wszak czytam, zdarza się, że w ilościach hurtowych. W ostatnim czasie cierpiałam chyba na taki niedobór słowa drukowanego, że dosłownie w kilka popołudni pochłonęłam "Obraz pośmiertny" Marininy, a później sięgnęłam po znacznie bardziej opasłe tomisko. Jeszcze w grudniu kupiłam sobie "Szmaragdową tablicę" Carli Montero. Na początku tylko głaskałam jej grzbiet, bo wiedziałam, że niestety nie mam dość czasu, by móc się zaczytać. Podejrzewałam bowiem, że będzie to jedna z "tych" książek, które wciągają mnie od pierwszej strony. I miałam rację! Dwa plany czasowe, wyraźnie nakreśleni bohaterowie, tajemnica...czyż można chcieć więcej? ;) Mam jednak niestety brzydki nawyk czytania kilku książek naraz. To moja "wielka trójka" ostatnich dni. Chyba najbardziej opornie idzie mi z "Lekcją Madame Chic"... A na drutach ciągle Harvest,

po trochu wszystkiego

Obraz
Trzy tygodnie temu odliczałam dni do rocznicy wyzwolenia. Padałam na twarz, nie wiedziałam, jak się nazywam, a w dniu rocznicy, czyli 27 stycznia, od bladego świtu myślałam o dwóch rzeczach: 1. żeby nie zaginąć w akcji żadnego z moich prawie 40 wolontariuszy 2. żeby wieczorem napić się grzanego piwa.  Na szczęście oba moje marzenia zostały spełnione :) O, a taki widok ukazał się moim oczom, gdy rankiem zajechałam do Birkenau: Wiem, mam hyśka, nie umiem nic na to poradzić...  Na rocznicę planowałam skończyć czapkę, taką grubaśną, żeby mi uszki nie zmarzły...prawie się udało, z naciskiem na prawie. Ostatnie oczko przerobiłam 3 dni później ;) Ale co najważniejsze - czapa jest, choć ostatnimi czasy siedzi sobie spokojnie w szafie i czeka na lepsze dni, a mnie po cichu marzy się mrozik w okolicach -10 :) Noo...byłoby pięknie :) Ściąga: Włoczka: Lanagold Alize, z szafy ( została po swetrze dla Rożka) Druty: KP 4,5 No, a na koniec sweter który okazał się dla mni

paski bez pasków, czyli chusta

Obraz
Wydarzenia ostatniego tygodnia zmobilizowały mnie, by skończyć chustę, którą robię od zeszłego roku ;) Moja serdeczna koleżanka zaprosiła nas bowiem na urodziny i to był impuls, by wreszcie zrobić te dwa brakujące rzędy, wyprać chustę i ją zblokować. Tak, tak, dobrze widzicie - dwa rzędy. Ale gdybyście wiedziały to, co ja, a mianowicie, że moja mama odłożyła skończenie dla mnie, wówczas pięcioletniej, sweterka i do tej pory go nie dostałam, to pewnie nie byłybyście zdziwione. Kiedyś, a było to naprawdę dawno temu, kupiłam sobie w ramach nagrody za harówkę w szkole, kilka bardzo miłych w dotyku precelków malabrigo lace. Leżało, leżało i nabierało mocy prawnej. W końcu przewinęłam jeden rogalik, a kiedy jego zabrakło, przewinęłam i drugi. I takiej oto mocy prawnej nabrało:  Włóczka:  malabrigo lace , jakieś 1,3 precelka Druty: KP 3,5 O kolejności zdjęć zadecydował blogger. Kolory bardziej realne na zdjęciach z Marianem (tak, mój manekin jest chłopcem o dość szerokiej k