wracam do życia
Po blisko 3 tygodniach prawdziwwego szaleństwa w pracy, wracam do świata żywych :)
W pracy w jednym czasie zbiegły mi się inwentaryzacja, przygotowanie do wysyłki blisko 200 kartek bożonarodzeniowych oraz zastępstwo za koleżankę. Mówiąc szczerze, niewiele robótkowego w tym czasie powstało. Kartki, które udało się zrobić, poszły w świat, czapka dla koleżanki zatrzymała się w połowie. Na szczęście wysłałam dziergadełka na kiermasz dla Szymka, a w czwartek w pociągu zrobiłam plecki do nowego sweterka. Wyobraźcie sobie miny panów, z którymi siedziałam w przedziale, kiedy wyjęłam druty i wełnę. Bosko! A niech wiedzą, że rękodzieło nie umarło :)
Niebawem pojawię się z nowym postem i zdjęciami :)
Masz rację , niech wiedza.Dobra i pracowita mróweczka jesteś .
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze! Niech wiedzą! :)
OdpowiedzUsuńHehe:) Ostatnio wracałam tramwajem i też wyciągnęłam druty. Ale było zdziwienie. Pani obok nie powstrzymała się od komentarza:) Trzymaj tak dalej:)
OdpowiedzUsuńKiedyś przemieszczałam się do pracy codziennie 50 km w jedną stronę, i zawsze pociągiem.
OdpowiedzUsuńStali pasażerowie i konduktorzy kojarzyli mnie właśnie z drutami i robótkami hahaha...
Cieplutko pozdrawiam Dorota
w takim razie Welcome back :)!!!!
OdpowiedzUsuń