***

Chyba nie miałam zamiaru nic pisać. W głowie mam od soboty pustkę. Dziś w pracy było mi okrutnie trudno, bo przyszło mi się zmierzyć z jedenastolatkami, dla których sobotnia katastrofa to "nic wielkiego". Bo przecież nie zginął nikt, kogo znali. A nawet jeśli znali, to tylko z telewizji i "na niego nie głosowali"... I jak wytłumaczyć, że tu chodzi przecież nie o tę czy inną funkcję, ale o życie, o istnienie, po którym zostaje Pustka... Jak wytłumaczyć ich rodzicom, by porozmawiali z dziećmi,by nie stały się nieczułe na ludzką krzywdę, smutek, śmierć...