Posty

Wyświetlanie postów z 2013

wracam do życia

Po blisko 3 tygodniach prawdziwwego szaleństwa w pracy, wracam do świata żywych :) W pracy w jednym czasie zbiegły mi się inwentaryzacja, przygotowanie do wysyłki blisko 200 kartek bożonarodzeniowych oraz zastępstwo za koleżankę. Mówiąc szczerze, niewiele robótkowego w tym czasie powstało. Kartki, które udało się zrobić, poszły w świat, czapka dla koleżanki zatrzymała się w połowie. Na szczęście wysłałam dziergadełka na kiermasz dla Szymka, a w czwartek w pociągu zrobiłam plecki do nowego sweterka. Wyobraźcie sobie miny panów, z którymi siedziałam w przedziale, kiedy wyjęłam druty i wełnę. Bosko! A niech wiedzą, że rękodzieło nie umarło :) Niebawem pojawię się z nowym postem i zdjęciami :)

są i zdjęcia

Obraz
 W końcu znalazłam czas, by zrobić zdjęcia ostatnim udziergom. Zdecydowanie najdłużej powstawał sweterek, też dlatego, że robienie rękawów, niezależnie od wybranej techniki, jest dla mnie prawdziwą udręką. Przez kilka tygodni sweter leżał jako jednoręki bandyta, bo nie umiałam się zmobilizować do zrobienia drugiego rękawa :/ Zmobilizowała mnie koleżanka z pracy, która pod koniec mojego urlopu zapytała wprost "jak sweter?". Rękaw nr 2 powstał w mgnieniu oka ;) A oto i on - miodzik. Dane techniczne: włóczka: Bamboulene , 7 motków druty: Addi 3,5 mm Jak widać, na razie zostawiłam "goły" dekolt, jeszcze nie mam na niego pomysłu, ale sweterek w tej formie nieźle się nosi. Później zrobiłam sobie czapkę, bo stwierdziłam, że najwyższy na to czas. Wybrałam darmowy wzór Making a memory , który znalazłam na raverly. O tak, to czapka dla mnie! Uwielbiam ją! Na razie mam szarą, ale podejrzewam, że niebawem popełnię sobie jakąś w kolorze bardziej kolorowym. Najbard

wstyd

Chyba trzeba mnie strzelić przez łeb. Chyba na pewno. Skończyłam urlop, a wraz nim miodowy sweterek, który już wyprany, zblokowany i co najważniejsze, chodzony. Popełniłam dwie czapki oraz kilkanaście bożonarodzeniowych kartek. I jak widać - ciągle nie mam zdjęć.  Wstyd! Wstyd i hańba! 

listonosz ma mnie chyba dość

Obraz
Wszystko zaczęło się już jakiś czas temu, kiedy skuszona ofertą w fastrydze , zakupiłam sobie dwie przecudnej urody włóczki. O, takie właśnie:  Ochoczo zabrałam się za przerobienie żółtka i, wcale nie ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że rzeczonego koloru zabraknie na sweterek! Domówiłam więc brakującą ilość i niecierpliwie czekałam na przesyłkę. Listonosz pojawił się oczywiście w godzinach mojej pracy, zostawił awizo, więc grzecznie potuptałam na pocztę. Kilka dni później wygrałam  książkę Katarzyny Maicher w konkursie organizowanym na facebooku. Radość wielka, znów oczekiwanie na awizo, i znów wizyta na poczcie. A w ubiegłym tygodniu...ha! Zaskoczenie! Tym razem nie awizo, ale odebrana przesyłka od Kasi Zielińskiej, którą to Kasię poznałam na fb, dzięki którejś grupie robótkującej. I od Kasi dostałam przepiękną karteczkę oraz podkładkę pod kubek - sówkę.  Dziś rozpoczęłam kolejną turę urlopu, dwa tygodnie lenistwa...no, powiedzmy że lenistwa. Kończę

coś tu jest nie tak...

Przyplątał się do mnie ostatnio haft matematyczny. Przyplątał się na tyle skutecznie, że wygrywa z drutami. A tam do skończenia chusta (prezentowa) i miodowy sweter (egoistyczny). Plus oczywiście tysionc pińcet pomysłów na kolejne dziergadełka.  Najlepiej by było, gdybym mogła jednocześnie dziergać i wyszywać kartki, no i żeby doba była nieco dłuższa... Z jednoczesnym czytaniem jakoś sobie radzę - słucham audiobooków :)

kartka ślubna

Obraz
To, że dawno mnie tu nie było wiemy wszyscy. Dziś krótko - kartka ślubna dla naszej koleżanki, której w minioną sobotę śpiewaliśmy na ślubie. Wyszło nam chyba nie najgorzej, w każdym bądź razie - goście weselni nas z kościoła nie wyrzucili :) Spodobała się znajomym i dostałam zamówienie na kolejne, co mnie bardzo cieszy. Serdecznie witam nowych Gości, mam nadzieję, że niebawem napiszę więcej. Buziaki!

każdy dzień jest dobry na...

Obraz
... nową parę skarpetek ;) Skarpetki bez wkładu ludzkiego, bo robione na rozmiar 45 (!!!), więc ja ze swoim 36 miałam coś na kształt kolanówek. Mierzenie pierwszej odbyło się byle jak, więc trzeba ją było robić właściwie 2 razy..eh. Z góry przepraszam za zdjęcia - nie dość, że talentu w tym temacie za grosz nie mam, to jeszcze ten upał... Taka mi wyszła para-nie-para, bo kolega szczęśliwie trafił na koniec zapasów włóczki skarpetkowej. Dziękuję za miłe słowa w temacie mojego "ciach" :) Dziś mam na głowie totalne szaleństwo...

Lokomotywa dla Tuwima

Obraz
Częstotliwość pojawiania się na własnym blogu mam okrutną. Dziś dokładnie mija miesiąc od ostatniego postu. Z całego serca dziękujemy Wam za życzenia, Wasze ciepłe słowa są dla nas bardzo ważne. Staramy się mocno, by takie uśmiechy stale nam towarzyszyły, ale jak wszyscy wiecie, czasem to nie jest łatwe.  W ubiegłym tygodniu wybraliśmy się do Łodzi, gdzie mieszka nasza przyjaciółka, a że Polska ubierała wtedy lokomotywę dla Tuwima przy łódzkiej Manufakturze, to i tam nie mogło nas zabraknąć.  Podróż naszą wysłużoną korsyką do Łodzi okazała się podróżą z przygodami. Gdzieś przed Piotrkowem Trybunalskim zaczęło nam się wydawać, że głośniej jedziemy, ale zrzuciliśmy to na dziwną nawierzchnię. Kilkanaście kilometrów później usłyszeliśmy huk i ten jakże charakterystyczny dźwięk ciągnięcia czegoś metalowego po asfalcie... Była 20.30, a my stanęliśmy w szczerym polu. Postanowiliśmy ułamać więc środkowy tłumik i z gracją czołgu ruszyć dalej. Okazało się to jednak niemożliwe. W czasie, g

aaach, co to był za śluub...

Obraz
Popełniliśmy go co prawda dwa miesiące temu, ale dopiero niedawno otrzymaliśmy zdjęcia, którymi można się publicznie pochwalić. W końcu więc mogę pokazać się w swoim ślubnym bolerku, które zostało dokładnie obejrzane przez wszystkie panie w trakcie ostatniej przymiarki sukienki. Panie w dodatku przypisały wykonanie mojej Mamci (że niby wiekowo bardziej do drutów pasuje?), ale wyprowadziłyśmy je z błędu :) Zaś moi przyjaciele ze studiów przez część mszy zastanawiali się, jak mi się chciało nawlekać tyle cekinów.. Ale - zacznijmy wyjątkowo od początku, choć część tej zacnej uroczystości umknęła mi gdzieś w zakamarkach pamięci ;) Byłam oczywiście okrutnie zestresowana, nawet rzeczami, na które w żaden sposób nie mogłam mieć wpływu. Cóż, taka natura. Na szczęście: a. dopisała pogoda (nie sypał śnieg, nie lało i nie było słońca. To ostatnie powoduje u mnie mimowolne zamykanie prawego oka i wyglądam jak jednooki bandyta) b. nie wywróciłam się w drodze do ołtarza (choć przy długiej sukni

zrób coś dla siebie

Obraz
To właśnie usłyszałam przedwczoraj od Rożka. "Dla siebie. Nie dla mnie, siostrzenicy, znajomych..." Próby dziergania "dla siebie" skończyły się trzykrotnym pruciem, bo mi się nie podobało,ale pojawił się już w głowie nowy pomysł i teraz chyba uda się go dokończyć :) W ramach projektu "zrób coś dla siebie" postanowiłam też więcej się ruszać, coby zgrabności nie stracić. Dwa wieczory z bieganiem po mieście z patykami mam za sobą. Wczorajsza trasa to pewnie ponad 7 km. Niby nic wielkiego,ale cieszy :) Dziś w planach zumba. Oby się udało.  Dziś też pierwsze spotkanie z sernikiem. Relacja, mam nadzieję, najpóźniej jutro. I zapisałam się na rozdawajkę u Ewci  :) Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za słowa komentarzy. Jak widać - inspiracje zadziałały. 

w poszukiwaniu inspiracji

Obraz
Coś za mną chodzi. Ewidentnie swędzą mnie palce i to bynajmniej nie z powodu braku higieny. Na drutach ciągle skarpetka w rozmiarze, który dla mnie byłby już podkolanówką. Ale na razie nie mam zacięcia, by machać tymi pięcioma drutami... Jak już mam chwilę czasu wolnego, to nie umiem usiedzieć w miejscu. Nosi mnie. Nie idzie mi więc ani czytanie, ani dzierganie.  A dziś wybraliśmy się z Rożkiem do Biblioteki "Galeria Książki" , w której odbywa się obecnie Majowy Festiwal Inspiracji. I tego mi było trzeba.  Koloru.  Inspiracji. Pasji.  Dowody - voila :) I wiecie co? Chyba z czymś nowym wystartuję :)