Posty

Wyświetlanie postów z 2011

końcoworocznie

Obraz
Nie będę się dziś rozwlekać, wystarczy, że wcześniejsze posty do tych raczej długaśnych należały. Po pierwsze primo - sweter dla przyszłego Małża został obzdjęciowany z Ludziem w środku (fotograf ze mnie tym razem baaardzo marny). Voila! Po drugie primo - żeby Asia nie mówiła, że czas wreszcie coś dla siebie zrobić - to robię mój pierwszy sweter od góry. Pasiasty aż miło :) A po trzecie primo - popełniłam dziś po raz pierwszy (a zapewne nie ostatni) ciasteczka marchewkowe - pychotka :) Przepis dostałam od koleżanki z pracy, a dziś, kiedy zaczęłam wyrabiać ciasto opadły mnie wątpliwości, czy to aby na pewno zadziała :) i zadziałało Ciasteczka marchewkowe Składniki: - 20 dag marchewki - 3 szkl mąki - 1 margaryna - 3 łyżki cukru pudru - 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia - łyżeczka cukru wanilinowego   - marmolada Wykonanie: Marchewkę zetrzeć na drobnej tarce, wymieszać z pozostałymi składnikami, zagnieść ciasto.Wałkować jak na rogaliki, do środka włożyć marmoladę, zawin

cosie rozmaite

Obraz
Wielkimi krokami zbliża się koniec roku. Nie będę się jednak nawet kusić o podsumowanie tego, co udało mi się zrobić, bo okazałoby się, że wcale nie ma tego tak wiele. Święta spędziliśmy w drodze - od jednego stołu do drugiego ;) Wieczerzę, ku niezadowoleniu naszych Mam, zrobiliśmy sobie we dwoje. Barszcz wyszedł nieco kwaśny, żurek wcale nie był gorszy, ale było tak właśnie, jak być miało :) Na szczęście nie ważymy dużo więcej niż przed nimi. Czuję się wprawdzie ciut bardziej najedzona, ale to by było na tyle. Dziś zafundowałam sobie spacerek, który trwał jedyne 1,5 godziny. Ależ mi z tym dobrze! Wprawdzie w pewnym momencie miałam chwilę zwątpienia, bo z nieba zaczął lecieć deszcz i czułam jak skutecznie mnie oblepia, ale wykazał się on był zdrowym rozsądkiem i nie trwało to długo. W ostatnich tygodniach zajęta byłam rzeczami rozmaitymi, jak to ja. Zastanawiam się czasem, czy nie byłoby lepiej zostać mi przy tych moich drutach, a nie szukać stale czegoś nowego. Tylko czy byłoby t

no i są

Kochani - pięknych Świąt Bożego Narodzenia pachnących choinką i pierniczkami ciepłych, jak betlejemski żłobek radosnych, jak wieść o narodzinach Jezusa... Niech tej magii, ciepła i miłości, którymi te dni nas obdarzą, wystarczy na każdy dzień nadchodzącego roku Kasia

mieszkanko

Obraz
Pisząc ostatni post miałam nadzieję,że napiszę kolejny szybciej niż za miesiąc - prawie się udało :) Dziś nie będzie zdjęć plenerowych, nie będzie zdjęć prac ukończonych i tych w trakcie. Dziś pokażę Wam nasze kolorowe mieszkanko. Ciągle nie ma w nim wielu rzeczy, ciągle trzeba coś kupować, ale cieszę się ogromnie,że możemy mieszkać już razem :) To zapraszam do nas: witamy energetycznym zółtym później wchodzimy do równie energetycznej kuchni w sypialni nieco spokojniej - na ścianach lato jagodowe i lato gruszkowe w kąciku stoi teraz mój stolik do pracy :)   Ciągle dziergam swojego pasiaka, w tym tygodniu niestety leży odłogiem, bo mimo tego, że godzin w szkole mam niewiele, to spędzam w niej podejrzanie dużo czasu. Poza tym nie mam autka, które oddałam do konserwacji, więc doświadczam teraz cudu podróżowania busami. I, no cóż, troszkę się boję, bo panowie jeżdżą raczej szybko, a od kiedy mam prawo jazdy to jakoś tak mniej ufam środkom komunikacji publiczno-prywa

jesiennie

Obraz
Naprawdę chciałabym wierzyć, że od ostatniego posta nie minął miesiąc, ale musiałabym wtedy baaardzo kłamać, udawać i naginać czasoprzestrzeń. A co zdarzyło się w tak zwanym międzyczasie? Po pierwsze primo - przeprowadziłam się, po drugie primo - jakoś skurczył mi się czas na robótki.   Udało mi się na szczęście w ubiegłym tygodniu złapać za druty, więc zezwłok męski z poprzedniego posta zyskał rękawy (no, zdecydowaną ich większość - bo jeszcze troszkę i będę robić główkę), zezwłok damski, czyli pasiak dla mnie także rośnie w siłę; udało mi się zrobić już dziury na ręce i zejść kilkanaście cm niżej. Są więc szanse, że do zimy skończę dzieła oba (mam nadzieję, że siebie nie). Popełniłam jeszcze szarą czapeczkę, bo potrzebowałam czegoś na szkolną wycieczkę w Tatry. Na wycieczce oczywiście się nie wyspałam, ale to mało ważne! Wróciłam naładowana pozytywną energią; a wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo brakuje mi Tatr. Byliśmy tylko w Dolinie Kościeliskiej, Jaskini Mroźne

zezwłoki trzy i góry :)

Obraz
Witajcie, witajcie :) Mam problem, żeby pisać w miarę na bieżąco... Od wyprawy na Klimczok mięły już prawie 3 tygodnie, więc dziś nastąpi ta wiekopomna chwila i pojawią się zdjęcia :) Ale,żeby nie było,że tylko Klimczok, to dorzucam jeszcze parę zdjęć z Leskowca, na którym byliśmy w ubiegłą niedzielę... Wyjeżdżaliśmy w mgle, zostawiającej na szybach samochodu wyraźne znaki swej obecności. Były obawy, czy nie pójdziemy jak "goryle we mgle" :D, ale na szczęście, kiedy dotarliśmy do Rzyków, zza chmur wyszło piękne słońce. Mgła postraszyła nas jeszcze na szczycie, ale wycieczka naprawdę się udała. Zdjęcia pojawiły się w przypadkowej kolejności, bo blogger coś mi tu zastrajkował. Drutowo dzieje się powoli. Skończyłam (wreszcie!) korpus swetra dla Rożka, zaczynany 4 razy, bo albo za szeroki, albo za wąski. Wreszcie trafiłam z rozmiarem :) Przymierzam się teraz do zrobienia rękawów od góry, na które sposób podpatrzyłam u Fiubzdziu , ale nie wiem, co z tego wyjdzie. A to ze

Babie lato w ogrodzie

Obraz
Wczoraj wybraliśmy się z Rożkiem na ogrodową imprezę pod piękną nazwą "Babie lato". Można było zwiedzić szkółki w Pisarzowicach i, przy okazji, kupić sobie coś do ogrodu. Przypuszczam,że gdybym była zapaloną ogrodniczą to znalazłabym sobie w tych krzaczkach i kwiatkach coś dla siebie. A ponieważ nie jestem, bardziej zafascynowało mnie to... Dzisiejszą piękną pogodę też wykorzystaliśmy - byliśmy na Klimczoku. O ile mnie pamięć nie myli to całkiem niedaleko Ewy . Zdjęć jeszcze nie zdążyłam zrzucić, ale będą na pewno. Wycieczka wspaniała, śliczna pogoda, słoneczko mile pieszczące ciało...tylko ten piekielny brak kondycji... myślę, że wyprzedziły nas dziś nawet ślimaki :D Podziwiam Rożka, że szedł ze mną w tym żałośnie powolnym tempie.... Dziękuję za miłe komentarze do mojego meandering shawl.  Włóczkę skarpetkową w Lidlu kupiłam ponad rok temu, kiedy przygotowywałam się psychicznie do popełnienia skarpetek dla Rożka. Ją polecam :) Pojawiały się też w Lidlu włóczki, z kt

meandering vines

Obraz
Podejrzałam na raverly. Przetłumaczyłam, co trudne nie było. I jest :) materiał : włóczka skarpetkowa z Lidla druty : KP 4,5 mm Szal razem z tymi otulaczami, które wyszydełkowała moja siostra pojedzie jutro do Wrocławia na akcję charytatywną .