Tak, tak - żyję. Nikt mnie napadł, nie zjadły mnie potwory. Najbardziej prozaicznie na świecie brakuje mi czasu. Wpadam czasem, bo zobaczyć te cuda, które pokazujecie na swoich blogach, a sama dzieję raczej marnie...Ostatnio padł nawet pomysł, by zmienić tytuł bloga na "tańczącą z tynkami" lub "tańczącą z siekierkami", bo z takim narzędziem mnie widziano. Remontujemy z Rożkiem mieszkanie i czasem się tak zdarzy, że i ja muszę powywijać siekierką (ofiar w ludziach na szczęście nie ma :) ), co cieszy i mnie, i tych ludzi :) Pojawiły się też wytwory rąk moich, bo przecież zapisałam się na wymiankę wielkanocną u Lucynki , no i nadejszla wiekopomna chwila, by wysłać Kasi prezencik na "Podaj dalej". Oczywiście, nie mogłoby być tak, żebym miała wszystko na zdjęciach...cała ja. Oto co zdążyłam obfocić: kartki i rzeczy różne (nadal nie jestem pewna, czy zając przypomina zająca) w tle niezawodny wycinek księgozbioru A ja dostałam paczuszkę wymiank...