Dynia, czyli krakowskie spotkanie robótkowe

Wreszcie udało mi się na nie dotrzeć. Na początku czułam się jak świeży szczypior, w czym zapewne miało udział moje samopoczucie - katar, okrutny ból głowy i chrypa, która skutecznie zastąpiła mój głos ;) Było głośno, kolorowo i bardzo sympatycznie. Kolejne spotkanie już 4 czerwca.




Okropnie żałuję,że miękkości tych włóczek nie możecie poczuć przez monitory Waszych komputerów...

Komentarze

  1. Zazdroszczę tych spotkań<szkoda że nie można pomacać (WŁÓCZKI)przez monitor.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. jak to nie możemy ;) czujemy czujemy i zazdrościmy takich spotkań - przynajmniej ja ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wybieram się od lat i nie mogę dotrzeć. To zawsze w sobotę a wyjeżdzam na wioskę, szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Było bardzo fajnie! Ja też byłam po raz pierwszy :-)Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna foto-relacja musiało być super

    OdpowiedzUsuń
  6. A w lipcu coś będzie?Bo wtedy dopiero będę mogła?Pozdrowionka
    ps.ja mam bujną wyobraźnię i czuję je nawet przez monitor

    OdpowiedzUsuń
  7. malaala - nie wiem, niestety nic o lipcu. Na pewno zamieszczę tu relację z czerwcowego:)

    Ana - zapraszamy!Im nas więcej, tym lepiej :)

    Anie - chyba macie rację, te wełenki naprawdę wyglądają tak,że bez "macania" czuć, jakie są mięciutkie

    Klikaf - oby do czerwca!

    eve-jank - było super:)

    A tym, co aktualnie na drutach pochwalę się w poście późniejszym...

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    Czy mogłaby mi Pani udzielić informacji odnośnie czerwcowego spotkania?

    OdpowiedzUsuń
  9. Super było i moje serduszka widzę :) już na ukończeniu są to może na spotkanie przyniosę gotową Gretę .

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze odwiedziny i ciepłe słowa - dodają skrzydeł :)

Popularne posty z tego bloga

czasem praca to nie tylko praca...

pierwsza chusta