urodziny i cała reszta

Od ostatniego wpisu udało mi się zestarzeć. Nie jestem co prawda tym faktem przerażona (bo jednak spodziewałam się, że ten dzień nadejdzie ;) ), ale co roku w okolicach urodzin nachodzi mnie czas na refleksję. Co roku zastanawiam się, co mi się udało, które z planów zrealizowałam, co mogę lub powinnam zmienić.
Ostatni rok prezentuje się nieźle: 
po pierwsze: Pan Leon, który przewrócił moje/nasze życie do góry nogami i choć od jakiegoś czasu chodzę "lekko" niewyspana, to nie wyobrażam sobie bycia bez niego
po drugie: mąż, który jeszcze ze mną wytrzymuje, choć pkt. 1 i pkt. 3
po trzecie: zdany (i to chyba całkiem nieźle) egzamin przewodnicki
po czwarte: w końcu normalna umowa o pracę
po piąte: ogromna radość, że ciągle mam cudownych przyjaciół :)

Dzierganie idzie mi opornie. Brakuje albo czasu, albo najnormalniej sił. Jednak mimo permanentnego niedowszystkiego udało mi się skończyć synusiowy baktus. Dziergało się przyjemnie, większość powstała w autobusie na trasie do Markowej Muzeum Ulmów KLIK. Taka "tematyczna" wycieczka. Część moich kolegów spała, część nadrabiała czas na rozmowy, a ja machałam drucikami.

W czasie tego wyjazdu zaczęłam jeszcze dziergać czapkę dla mojej siostry, bowiem w tym roku mam plan obdarować większą część mojej rodziny bożonarodzeniowymi prezentami hand-made. Stawiam na "małe formy grzewcze" :)
Dla siostry, która nie przepada za warkoczami wybrałam wzór Winter Triangle KLIK. Zaczynam się jednak powoli obawiać, że nie trafiłam z rozmiarem... Robię z cieńszej włóczki, zdecydowałam się na rozmiar M, ale chyba będzie ciut krótka. Chyba pokombinuje z zakończeniem i zobaczę, co wyjdzie ;)

Ale, ale... skoro było o urodzinach, to będzie i o prezentach :)
Mąż wiedział, co tygryski lubią najbardziej i kupił mi m.in. ostatnią część Harry'ego Pottera "Harry Potter i Przeklęte Dziecko". Zdziwiłam się nieco widząc, że to scenariusz sztuki teatralnej, ale wzięłam byka za rogi i...przepadłam. Nawet jako studentka polonistyki nie lubiłam czytać dramatów, a tu zostałam pochłonięta przez książkę. Tak, jestem fanką, tak, mam więcej niż 15 lat :D W sumie TEN Harry jest mi bardzo bliski wiekowo. Co o książce? Historia trochę zaskakująca (ale jak to? Voldemort ma DZIECKO??!!), trochę zakręcona, ale czekam na wydanie powieściowe. Podobno ma się takowe ukazać.
A ja sobie też zrobiłam prezent, sponsorowany trochę przez mojego dyrektora, który w odpowiedni sposób podziękował nam za przygotowanie i przeprowadzenie ŚDM w Muzeum.


Oswajam się z moim "kundelkiem" powoli, ale już sobie czytam w ten nieco barbarzyński dla mnie sposób. I wiecie co? Choć nigdy nie zostawię papierowej książki, to ta elektroniczne też mi się zaczyna podobać :)

No i kupiłam jeszcze to...  ale TEGO to już opisywać nie muszę nikomu ;)

O tym co czytam już jutro! Uściski :) K.

Komentarze

  1. zakupy włóczkowe to rozumiem ;) książka jednak nadal papierowa i to nie dlatego że unikam nowości albo nie chcę iść do przodu po prostu tak wolę :) cieszę się, ze wszystko układa się spójnie w całość i radości na co dzień Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się długo łamałam i nie chciałam zdradzić papierowej. W każdym razie czytam teraz "dwojako" i mi to pasuje :)

      Usuń
    2. Ja też wole ksiażki papierowe, ale cóż zdradzam je czasem dla wersji elektronicznej.

      Usuń
    3. Taka zdrada to nie zdrada ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze odwiedziny i ciepłe słowa - dodają skrzydeł :)

Popularne posty z tego bloga

czasem praca to nie tylko praca...

pierwsza chusta