moje paseczki

Jestem uzależniona od paseczków. I nie, to nie skutek uboczny miejsca pracy. Tak po prostu mam. Dlatego chyba jedyną słuszną decyzją było przerobienie Alize Angora Gold oraz Simil Mohair na chustę. Kształtowałam ją na bazie nurmilintu, zmieniając kolor w co drugim rzędzie. Ostatnie kilka rzędów przerobiłam podwójną nitką, co sprawiło, że brzeg stał się nieco cięższy. Na całość zużyłam około 160 g włóczki. Chusta mała nie jest; właściwie dla takiej niskopiennej osoby jak ja, jest w sam raz :) Choć uwielbiam wielgachne chusty i szale, którymi mogę się bardzo mocno otulić, to jednak nie chciałam powtórki z clapotisa, który ma jakieś 3 metry długości. 

Na razie wrzucam wyłącznie zdjęcia podłogowe, zrobione zaraz po zamknięciu ostatniego oczka, ale obiecuję - zdjęcie na ludziu i w ładniejszych okolicznościach przyrody również będzie. 

A w ubiegłym tygodniu wybrałyśmy się z moją mamą i siostrą na wycieczkę do Krakowa. Zaciągnęłam dziewczyny do e-dziewiarki, mając ogromną nadzieję, że uda mi się dokupić motek Magic Fine brakujący mi do skończenia Mehmendiry, która leży rozgrzebana już ładnych parę miesięcy. Minus jest taki, że zakupiłam nie tylko ten brakujący motek, ale jeszcze parę innych... 
Pogoda rankiem nas nie rozpieszczała - czyt. lało jak z cebra, ale później rozpogodziło się na tyle, że spacer po Krakowie był naprawdę przyjemny :)

Komentarze

  1. Piękna ta chusta i te paseczki...super Pozdrawiam ,Dorota

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki minus???????? po prostu powstaną kolejne super dziergadełka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze odwiedziny i ciepłe słowa - dodają skrzydeł :)

Popularne posty z tego bloga

czasem praca to nie tylko praca...

pierwsza chusta