smażone czerwone pomidory, czyli kachazet od kuchni :)

Wielgachny tytuł mi się zrobił, ale tak jakoś wyszło. Dziś działałam kuchennie - nie znaczy to oczywiście, że druty poszły w odstawkę:) Ale na początek deszczowe fotki z ostatnich dni Wczoraj postanowiliśmy z Bratem,że zrobimy dziś obiad. Wybór padł na lasagne, która w naszym domu znika nad wyraz szybko. Najpierw sparzyłam pomidory, obrałam ze skórki i podsmażyłam z czosnkiem (ku wielkiemu niezadowoleniu Krysi, która jako jedyna z nas za nim nie przepada). Trafiły one potem do mięska i pieczarek - i na tym etapie nie wyglądało to dobrze, ale już pachniało nęcąco ;) Nie mam niestety zdjęcia całości - zdążyła zniknąć, zanim podjęłam decyzję o zrobieniu zdjęcia. Wiem natomiast, że muszę znaleźć sposób, by dolna warstwa makaronu się nie zeskorupiała... Mam nadzieję, że następnym razem będę mogła pochwalić się czymś wydrutowanym. Tymczasem jeszcze literackie rozliczenie - podejrzanie u Fiuubździuu i Effci - 100 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią. Wnioskuję, iż ży...