Mam Czapkę

Zaczęłam kiedyś czapkę dla siebie. Porzuciłam ją jednak na rzecz czapki dla mojej wychowanki, która od połowy sierpnia spędza czas głównie w szpitalach. Paulinka ma stwierdzoną chorobę nowotworową, w związku z czym nie chodzi do szkoły. Za to ja odwiedzam ją regularnie i męczę polonistycznie. I tak sobie pomyślałam, że chyba będzie jej miło, kiedy coś dla niej wydziergam... W ten właśnie sposób z lidlowej włóczki powstała czapka w cudownie wiosennych kolorach. Mam nadzieję, że spodoba się  Paulince i tym wszystkim, którzy ją zobaczą. Oto ona :)
A to w wersji naleśnik:
 

Na koniec coś słodkiego - walentynkowe ciasto od Rożka - very słodkie, bo dobrze wie, co tygryski lubią najbardziej :D

Komentarze

  1. piękne dzieło rąk Twych :))) na pewno się spodoba!!!
    A ciasto wcale very słodkie nie było ;P za to pełne miłości po brzegi... :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czapa super, lubie takie nalesniki ;o), a torcicho mmmm pewnie pyszne bylo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czapka jest przesliczna , niech energia w niej zawarta doprawiona odrobina twojego serca, przyniensie Paulinie zdrowie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze odwiedziny i ciepłe słowa - dodają skrzydeł :)

Popularne posty z tego bloga

czasem praca to nie tylko praca...

pierwsza chusta