coś tam dłubię...

Zaniedbałam się z odwiedzaniem własnego bloga, że już nie wspomnę o totalnym zaniedbaniu pisania. I drutowania. To ostatnie nie z mojej winy, przynajmniej taką mam nadzieję :) Dzierganie idzie mi jak pisanie magisterki, czyli baaardzo opornie. Ale o ile przy magisterce robiłam wszystko, by jej nie pisać, teraz szukam czasu, by choć na moment usiąść z drutami... i kiepsko mi idzie:(
Na drutach mam obecnie Shalom Cardigan, w ilości raczej nieimponującej, ale jest i myślę, że jak tak dalej będę po trochu dłubać, to kiedyś go skończę ;) Oto tymczasowe efekty dłubania Sonii Normal, takiej właśnie (zdj stąd)









W sobotę udało się nam z Rożkiem wykorzystać parę chwil ze słonkiem i wyruszyliśmy rowerami na przejażdżkę. Wstyd się przyznać, ale się zdyszałam... Trzeba zacząć się ruszać, bo siedzenie nad zeszytami nie sprzyja kondycji... A to kwiatki mojej Babci, którą odwiedziliśmy w drodze powrotnej:


Zapisałam się na rozdawajkę u Miki. Kusi przecudnymi broszkami...

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze odwiedziny i ciepłe słowa - dodają skrzydeł :)

Popularne posty z tego bloga

czasem praca to nie tylko praca...

pierwsza chusta