uzależnienie??
Najpierw jednak wyznanie winy - kupiłam czapkę. Wstyd mi strasznie, choć kupno okazało się chyba jedynym rozwiązaniem biorąc pod uwagę 1)ostatnie temperatury 2)mój brak przewidywania 3)sprucie czapy, którego dopuściłam się jakiś miesiąc temu, bo przestała mi się podobać 4)zmarzniętą głowę pod odwiecznym beretem...
Skończyłam rękawki, jeśli o mnie chodzi to wynik nie byle jaki, bo nienawidzę ich dziergać. Gdyby tylko dało się zrobić sweter bez nich, albo gdyby ktoś zrobił je za mnie :) wiem,wiem - za dobrze by mi było. Tym razem też prułam, jakieś 3 cm od końca.
Poszczególne części zostały zaatakowane przez szpilki i leżą sobie teraz na ręczniku. Teoretycznie się blokują, choć nie wiem, co to będzie, bo żelazko wczoraj trochę nad nimi kichało i prychało. Zezwłok zajmuje znaczną część mojego pokoju, ale i to mu wybaczę, mając nadzieję na to, iż niedługo utworzy ładny i przede wszystkim "noszalny" sweterek.
Druty z Darcy nie zdążyły jeszcze wystygnąć, a ja już nabrałam oczka na kolejny sweterek. Tym razem przymierzam się do nr 14 ze styczniowej SANDRY.Trochę już na drutach mam i zaczynam się zastanawiać, czy rozmiar 34/36 nie będzie na mnie za mały. Heh...czyżby znów prucie na horyzoncie?
We wczorajszym machaniu drutami towarzyszył mi film "Julie and Julia", który tym razem mogłam obejrzeć dzięki mojemu młodszemu Brotherowi. Widziałam go po raz pierwszy z Rożkiem i oboje ulegliśmy czarowi Meryl Streep, która w tym obrazie jest RE-WE-LA-CYJ-NA! Ja poszłam jednak krok dalej i kupiłam sobie też książkę "Julie&Julia, czyli rok niebezpiecznego gotowania". Zaczęłam ją czytać w listopadzie i dalej siedzę w tej historii - a to za sprawą przepisów ze szpikiem kostnym, które zdecydowanie nie przypadły mi do gustu. (dobrze, że w dzierganiu nie ma tylu brutalności) Równolegle czytam też książkę o podróżowaniu i szukaniu samej siebie "Jedz, módl się, kochaj", autorstwa Elizabeth Gilbert, którą dostałam od Rożka. Więcej o niej, gdy czytanie stanie się bardziej zaawansowane.
Skończyłam rękawki, jeśli o mnie chodzi to wynik nie byle jaki, bo nienawidzę ich dziergać. Gdyby tylko dało się zrobić sweter bez nich, albo gdyby ktoś zrobił je za mnie :) wiem,wiem - za dobrze by mi było. Tym razem też prułam, jakieś 3 cm od końca.
Poszczególne części zostały zaatakowane przez szpilki i leżą sobie teraz na ręczniku. Teoretycznie się blokują, choć nie wiem, co to będzie, bo żelazko wczoraj trochę nad nimi kichało i prychało. Zezwłok zajmuje znaczną część mojego pokoju, ale i to mu wybaczę, mając nadzieję na to, iż niedługo utworzy ładny i przede wszystkim "noszalny" sweterek.
Druty z Darcy nie zdążyły jeszcze wystygnąć, a ja już nabrałam oczka na kolejny sweterek. Tym razem przymierzam się do nr 14 ze styczniowej SANDRY.Trochę już na drutach mam i zaczynam się zastanawiać, czy rozmiar 34/36 nie będzie na mnie za mały. Heh...czyżby znów prucie na horyzoncie?
We wczorajszym machaniu drutami towarzyszył mi film "Julie and Julia", który tym razem mogłam obejrzeć dzięki mojemu młodszemu Brotherowi. Widziałam go po raz pierwszy z Rożkiem i oboje ulegliśmy czarowi Meryl Streep, która w tym obrazie jest RE-WE-LA-CYJ-NA! Ja poszłam jednak krok dalej i kupiłam sobie też książkę "Julie&Julia, czyli rok niebezpiecznego gotowania". Zaczęłam ją czytać w listopadzie i dalej siedzę w tej historii - a to za sprawą przepisów ze szpikiem kostnym, które zdecydowanie nie przypadły mi do gustu. (dobrze, że w dzierganiu nie ma tylu brutalności) Równolegle czytam też książkę o podróżowaniu i szukaniu samej siebie "Jedz, módl się, kochaj", autorstwa Elizabeth Gilbert, którą dostałam od Rożka. Więcej o niej, gdy czytanie stanie się bardziej zaawansowane.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze odwiedziny i ciepłe słowa - dodają skrzydeł :)